15 listopada 2009
Podczas gdy Warszawscy Wolontariusze odsypiali sobotnią imprezę ozdóbkową, w Krakowie od samego rana trwały przygotowania do nowego przedsięwzięcia.
Już przed 9 rano grupa skrzatów wybrała się so pracowni św. Mikołaja „Jędruś”, aby zacząć pracę. Rozłożyli swoje narzędzia, a pewien Anioł umilił im ten dzień skromnym poczęstunkiem i anielską muzyką. Podczas gdy skrzatowa Mama Agnieszka wyrabiała czarodziejską masę kląc przy tym w niebogłosy, to Skrzaty Ania i Dawid odprawiły rytualny taniec, który wywołał deszcz cukierków, ciasteczek i soku pomarańczowego. Z uśmiechem na ustach i pasją w kończynach Skrzaty zabrały się za tworzenie magicznych ozdób, w których zaklęta moc uśmiechu ożyje 16 grudnia przenosząc się na ich nowych właścicieli. Z upływem czasu przybywały nowe Skrzaty, które wprowadzały co raz to nowsze pomysły. Ale Skrzaty jak to skrzaty nie potrafią wysiedzieć na jednym miejscu, więc co pewien czas musiały się trochę pobawić. A że pracownia była do tego celu odpowiednio wyposażona (w końcu to pracownia nie byle kogo, tylko Świętego Mikołaja) to miały masę atrakcji. Czasem były tak pochłonięte pracą i zabawą, co udzieliło się również ich przełożonej, że omyłkowo parę ozdóbek otrzymało zbyt dużo ciepła wewnętrznego. Jak to w takich sytuacjach bywa, radość tą okazały pojawieniem się magicznego dymu. Jednak Skrzaty szybko przybiegły na pomoc i od tej pory rozsądnie dawkowały proporcje. Gdy dzieci oglądały dobranockę, a te starsze wiadomości ostatnie Skrzaty zmęczone, ale szczęśliwe opuszczały pracownię udając się do swoich łupianek. I z tego miejsca chciałabym podziękować wszystkim Skrzatom, które tego dnia były z nami, zarówno tym, które zjawiły się na chwilę jak i tym, które towarzyszyły nam przez całe 10 godzin. Wielkie podziękowania dla pomocników Świętego Mikołaja – Dawida i pana Waldemara, bez których ten dzień nie mógłby być tak magiczny. |