Dołącz

28 stycznia 2011

Kamil

28 stycznia

Mimo późnej pory i końca tygodnia, Borys pracował dzisiaj znakomicie – wprawdzie kulminacyjną chwilą był wybuch płaczu, z powodu chęci zjedzenia ciastek właśnie w tym momencie, ale po dwóch długich minutach, na szczęście, udało mi się opanować sytuację. 
W jaki sposób?

Po prostu spokojnie czekałam i patrzyłam na chłopca. Co jakiś czas mówiłam do niego łagodnie, żeby wrócił do biurka i kontynuował wykonywanie ćwiczeń, co na początku wywoływało u niego jeszcze większy, histeryczny płacz. Serce mi się kroiło, ale wiedziałam, że jeśli teraz ulegnę, to potem będzie jeszcze gorzej. Borysowi nic się nie działo, nic go nie bolało, chciał tylko płaczem wymusić swoje zdanie. Po tych dwóch minutach chwycił moją rękę i poszedł ze mną do biurka. Uff… Udało się! Łzy na policzkach obeschły bardzo szybko i Borys, jakby nigdy nic, z uśmiechem wykonywał swoje zadania. Mam nadzieję, że to był kulminacyjny moment naszej nauki zachowania się na zajęciach i przestrzegania pewnych zasad, i od tej pory będzie tylko lepiej. Powiem szczerze, nie było to łatwe, ale efekt końcowy wynagrodził wszystko. Poza tym chłopiec tak pięknie pracował dziś na zajęciach – z uśmiechem wykonywał kolejne ćwiczenia: z dumą patrzę na to, jak układa naprzemiennie obrazki czy kładzie przed sobą poszczególne literki alfabetu. Bez problemu wychodzi też na przerwę do łazienki, a co ważniejsze – wraca z niej bez protestów na górę. Ostatnio pod koniec zajęć oglądamy zwykle jego ulubioną bajkę „Autobusy” – chłopiec jest zwykle wpatrzony w ekran i macha rączkami z radości albo szeroko się uśmiecha.

To było nasze ostatnie piątkowe spotkanie, od przyszłego tygodnia będziemy się znowu spotykać w środy. Myślę, że tak będzie lepiej – jest wtedy większa regularność między zajęciami, a to przecież podstawa w pracy terapeutycznej!