Dołącz

19 lutego 2011

Kamil

19 lutego

Pomimo, że Borys był dzisiaj rozdrażniony i przez pierwszą część zajęć pracowało mi się z nim trochę ciężko, to jest jedna bardzo pozytywna rzecz, którą zauważyłam – chłopiec potrafił pokazać jaka jest przyczyna jego nastroju – w pewnym momencie podszedł do tablicy i pokazał pcs „ciastka”, co było oczywistym sygnałem, że ma na nie ochotę.

To naprawdę duże osiągnięcie i tak naprawdę w takich chwilach widać jaki cel ma komunikacja alternatywna np. w postaci pcs-ów. To, że dziecko się złości i nie chce czegoś robić, jest zwykle czymś umotywowane – ze zdrowym dzieckiem wystarczy wtedy po prostu porozmawiać i wytłumaczyć mu, dlaczego ma to robić. Dziecko autystyczne często nie potrafi przekazać innej osobie o co mu chodzi i to je jeszcze bardziej frustruje – dlatego fakt, że Borys coraz bardziej potrafi komunikować się ze światem, który go otacza, jest dla mnie strasznie ważny. Wiem, że samo oznajmienie niechęci do czegoś niczego nie załatwi – ale jest to pierwszy krok w dalszej nauce. Borys od kilku tygodni ma czasami ogromne trudności, żeby robić w danym momencie, to co jest zaplanowane – wolałby wtedy jeść ciastka czy tańczyć ze mną po całym pokoju. Częściowo wynika to z braku ruchu (co mam nadzieję postaramy się niedługo zmienić, jak tylko zrobi się cieplej), ale czasami chłopiec po prostu stara się przeforsować swoje zasady na zajęciach. Muszę być wtedy konsekwentna i za każdym razem powtarzam mu, że zjemy coś lub pobawimy się, kiedy będzie na to pora. Często nie jest to łatwe, zwłaszcza jak widzę zapłakanego Borysa siedzącego na podłodze, który z jednej strony bardzo chciałby wykonywać ze mną dalej ćwiczenia, a z drugiej odpycha moją rękę, kiedy próbuję zaprowadzić go do biurka. W końcu zawsze następuje ten moment, kiedy chłopiec po pewnym zastanowieniu siada przy biurku i wykonuje bez problemu do końca przerwane zadania – wtedy oddycham z ulgą, bo widzę jak chłopiec przełamuje kolejne bariery i uczy się, że nie zawsze można robić to, na co się ma ochotę. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że muszę być bardzo ostrożna – nie chcę, żeby Borys pracował jak zaprogramowana maszyna i na skinienie ręki wykonywał każde moje polecenie, ale na pewno musi się nauczyć, że na zajęciach ma mnie słuchać i jeśli coś mu się nie podoba, może mi to zasygnalizować, a ja postaram się mu wytłumaczyć, dlaczego tak ma być.

Najważniejsze jest to, że chłopiec nie obraża się, i w końcu daje się przekonać do tego, co mu proponuję i potem uczestniczy w zajęciach jak gdyby nigdy nic. Dzisiaj zdarzyło się nawet, że po skończonych zajęciach jak już zeszłam na dół, Borys podszedł do mnie, chwycił za rękę i chciał iść z powrotem do pokoju. To jest dla mnie największą nagrodą.