11 sierpnia 2010
Dzisiejsze zajęcia nie należały do najłatwiejszych. Borys szybko się denerwował i miał problem z dokończeniem przerwanych ćwiczeń.
Po dzisiejszym dniu stwierdziłam, że Borys gorzej pracuje popołudniami, możliwe, że jest wtedy bardziej zmęczony i nie potrafi się tak skoncentrować jak w sobotnie poranki. Myślę jednak, że to jest przydatne dla niego doświadczenie – nie zawsze przecież będzie wypoczęty i musi się nauczyć, że, pomimo zmęczenia, czasem trzeba wykonywać zadania, które przed nim stoją. W każdym razie musiałam się dzisiaj trochę namęczyć, żeby przekonać go do skończenia większości ćwiczeń. Najmniejszego problemu nie było przy przyporządkowywaniu obrazków i, tak jak poprzednio, Borys zrobił kilka razy każdą serię. Dzisiaj też po raz pierwszy rozpoczęliśmy naukę układania sekwencji obrazków – pokazałam Borysowi, na czym to polega i podawałam mu obrazki w odpowiedniej kolejności. Chciałam w ten sposób pokazać chłopcu, jak się wykonuje takie ćwiczenie. Specjalnie nie kazałam mu spróbować ułożyć samodzielnie elementów. Dzisiejszy dzień był przeznaczony na oswojenie się z obrazkami, a następnym razem spróbuję, żeby to on ułożył samodzielnie najpierw jeden, a potem może więcej obrazków. Rozpoczęłam naukę od sekwencji składającej się z dwóch obrazków, przedstawiających różne przedmioty, bo wydaje mi się, że to będzie dla Borysa najłatwiejsze do wykonania. Potem przejdziemy to takich samych przedmiotów, ale różniących się np. kształtem czy rozmiarem, a na końcu będą sekwencje wieloelementowe, z coraz większymi różnicami między obrazkami. Do tego oczywiście jeszcze bardzo długa droga, ale jestem pełna optymizmu i myślę, że Borys sobie z tym poradzi. Podczas dzisiejszych zajęć miałam spore trudności w tym, żeby przekonać Borysa do skończenia ćwiczenia. Starałam się też nie ulegać temu, że płakał i się wyrywał. Zauważyłam, że Borys ostatnio nerwowo reaguje, kiedy nie uda mu się wykonać poprawnie jakiejś czynności: włożyć klocka w odpowiedni otwór czy trafić do dziurki drewnianego bucika. Bardzo się wtedy denerwuje, zaczyna płakać, złościć się i nie chce dalej pracować. To także kolejny krok do tego, żeby nauczyć go, że nie zawsze wszystko będzie mu wychodzić i – pomimo, że robi coś źle – kiedy to poprawi, uzyska zamierzony cel. Kiedy tak się dzieje, mówię mu spokojnie, że teraz robi „źle”, ale żeby szukał rozwiązania, które będzie „dobre”. Na razie reaguje na te uwagi płaczem, ale mam nadzieję, że z czasem nauczy się efektywnie przekształcać „porażki” w „zwycięstwa”. Nasze następne spotkanie już w sobotę. |